Jadę sobie rano do pracy, samochód wydaje dziwne dźwięki, ale że mój samochód zawsze wydaje dziwne dźwięki no to głośniej radio i jadę dalej.
Obok na pasie pan pokazuje mi ręką dziwne znaki, też się nie zdziwiłam, bo nie mam jednego światła, a z drugiej strony czasami wykonuję dziwne manewry, to może zajechałam mu drogę?
No ale oprócz tego że słyszę i widzę to co widzę, to poczułam jeszcze dziwne trzepanie kierownicą i myślę sobie aha, czas zjechać na pobocze i sprawdzić bo chyba mi uciekło powietrze.
Pan machający, wysiadł na światłach z samochodu i mówi mi że mam mało powietrza w tylnym kole.
Podziękowałam, no ale musiałam zjechać z krzyżówki, więc myślę sobie te dwadzieścia metrów to już nie zrobi różnicy.
W sumie nie zrobiło...
Opona zeszła mi z felgi i rozwaliła się doszczętnie.
Myślę sobie, no założę zapasówkę i pojadę dalej.
Taaaa...Zapasówka okazała się podjazdówką, która na dodatek wyglądała jak dobry szwajcarski ser.
Ale nie zrażona, mówię sobie- założę i dojadę do najbliższej wulkanizacji, to nic że bez kasy w portfelu, ale coś się wymyśli.
Niestety mój samochód nie został wyposażony w podstawowy przyrząd - lewarek....
I tym sposobem posiedziałam półtorej godziny w samochodzie, zanim uratował mnie kolega mechanik.
Do pracy nie dotarłam.
ajajaj. a co na to nowa szefowa?
OdpowiedzUsuńjeszcze nie wiem, szczęśliwa nie była:)
Usuńtulam :**
OdpowiedzUsuńOooo
OdpowiedzUsuńSzefowa wyrozumiała?
dobrze, że masz dobrych kolegów!
OdpowiedzUsuńokazało się że wcale ich nie mam zbyt wielu:(
Usuń:(
Usuńznam to, choć lewarek w aucie by mi nie pomógł ;)
OdpowiedzUsuń