Jutro będzie rok jak zmarła moja Mama. Trudny rok, bo tęsknię mimo że życie toczy się dalej. Mam jeszcze Tatę o którego muszę dbać i te moje kochane skunsy nastoletnie, które ostatnio sprawiają że siwych włosów coraz więcej.
Oprócz tego że staram się jak mogę zadbać o moją rodzinkę, to nadal dbam o siebie. Morsuje, pływam, uczę się norweskiego, robię specjalizację, skończyłam kurs leczenia ran, pracuję, bawię się na tyle na ile można w tych trudnych czasach i marzę żeby się ta pandemia się skończyła.
Norweskiego? Hm... Podziwiam skąd tyle werwy. Ja jej ostatnio mało mam.
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo podziwiam!!
OdpowiedzUsuńA mamy zawsze będzie brakować, po 29 latach wiem coś o tym.....
Trzymaj się!
Mama..zawsze odchodzi za wcześnie...a życie płynie.Norweskiego? Czyzby plany z fiordami? Trzymaj się dzielnie i pisz troszkę częściej!
OdpowiedzUsuńJuż rok....
OdpowiedzUsuńNiech tata będzie zdrowy i żyje sto lat.
Masz niesamowitą energię!
OdpowiedzUsuńA bez mamy jakoś zawsze gorzej, nieważne, ile człowiek ma lat!
Trzymaj się ciepło
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń