"Żyjemy a dopóki żyjemy wszystko jest możliwe".- Roz

piątek, 2 listopada 2012

Helenka

Moja Córka mnie zadziwia.
Znikąd przykładu, a Ona zasuwa do kościoła.
Różaniec, pierwsze piątki, Msza niedzielna.
Ja też tak chodziłam, w jej wieku, ale dlatego,że uwielbiałam towarzyszyć Mojej Ukochanej Babuni.
Niezmordowanie co niedziela, piątek,światek chodziła na Msze.
A ja z nią.
Uwielbiałam ten nastrój doniosłości, te stare drewniane ławki i naszego Michała Archanioła na ołtarzu który walczy z szatanem.
I Godzinki, Litanie, Różaniec.
Czasami mi tego brakuje.
Ale nie wiem, czy bardziej wiary, która gdzieś po drodze się zagubiła.
Niewierny Tomasz, siedzi we mnie, czy to brak tej dziecięcej naiwności.
Czy bardziej brak mi Babci.
Jej szorstkich spracowanych rąk,  góralskich bamboszy i fartuszka.
Jej ciekawości świata, jak u małego dziecka.
Jej pogody ducha, niezależnie od spadających ciosów.
Ciasta drożdżowego z kruszonką i uśmiechu ze złotych zębów.
Była moją najlepszą przyjaciółką.
Jedyna ona, zawsze we mnie wierzyła.
Była najlepszą babcią pod słońcem.
Córce dałam na imię Helenka.








24 komentarze:

  1. i ja tak chętnie uczestniczyłam we wszystkich obrzędach i ja też potem się pogubiłam, i mnie też trochę tego brak

    OdpowiedzUsuń
  2. mialam podobną Babcię Irenę. ona była (i jest) dla mnie inspiracją. też równo zasuwała do kościoła i o to zawsze była walka, bo ja z całego serca nie cierpiałam :) bingo! dzięki Tobie mam kolejną pozycję do mojej listy wywołujących nudę! raz mnie Babcia zaciagnęła na drogę krzyżową. chyba z 5 lat miałam wtedy i nie wiedziałam, z czym to się je. matko, cóż to była za kalwaria. błagałam Babcię, żebyśmy już poszły do domu, bo strasznie mi się nudziło, a ona tylko surowym okiem na mnie spoglądała zza okularów. w końcu usiadłam pod amboną i być może nawet zasnęłam :)
    dzięki za przypomnienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o boże... Irenka była zakochana w Mieciu. - ach, jakiż on elegancki, - mawiała. - jaki ma piękny głos.

      Usuń
    2. Mojej miłością był również Mieciu, moją też, cale dzieciństwo z tangiem Milonga:)

      Usuń
    3. a mi jakoś nigdy sie nie nudziło w Kościele, nudzi się za to się mojemu synowi.

      Usuń
  3. Dobrze mieć taką babcię.
    Ja miałam fazę chodzenia do kościoła około 10-11 roku życia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chodziłam do czasu aż nie poszłam do katolickiego liceum, wtedy mi się odwróciło, albo oczy mi się otwarły.

      Usuń
  4. oj chadzało się i to bez babci... czytało się, śpiewało..
    największym poświęceniem dla mnie było wstać na mszę na 8 by odczytać listy..oj poświęcałam się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też, oazy, ćzytania a msza ranna była o 7 we wtorki.

      Usuń
  5. W Jurgowie mieszkasz ??

    OdpowiedzUsuń
  6. Mieczysław Fogg!!!!!!!!!!!!!!!!
    Futrzaku, zdobyłaś me serce na dobre.....

    OdpowiedzUsuń
  7. ja też lubię kościół, jego zadumę, dużo chodizłam z dziećmi, taraz już mniej. Jako dziecko, jedyna w rodzinie zasuwałam na msze, włącznie z roratami. I to daleko musiałam jeździć.
    Mnie się w modlitwie, a w różańcu w szczególności, podoba medytacja, jak mantra. I może będziesz się śmiać, ale powtarzane po wielokrośc Zdrowaś Mario pomogło mi nawet przetrwać zabieg u dentysty. Jak już mi serce wyskakiwało gardłem, z bólu, stresu, wszystkiego po trochu, zaczęłam w myślach powatrzać i się uspokoiło, a i ból wydawał sie mniejszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę że wszystkie modlitwy, katolicki i nie tylko wychodzą z mantry. Litanie też mają to do siebie,że się wyciszam i uspakajam.
      Różaniec na mnie też tak działa. Piękna modlitwa.
      Żałuję, że teraz tak trudno mi się modlić, z tą wiarą która we mnie była.

      Usuń
  8. ja uwielbiałam zapach kadzidła i nabożeństwa majowe na podwórzu wiekowego kościoła. stare kobiety wokół, piękne zachodzące słońce kładące się czerwienią na ceglanych murach.
    albo obraz który podróżował po kraju ze wsi do wsi. i chodziło się wieczorami śpiewać pieśni maryjne z całą wsią - lubiłam z babcią chodzić. tego folkloru mi brak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Majowe! u nas na wsi było tak pod figurką, ale jak wymarło tamto pokolenie to teraz już nikt nie chodzi.

      Usuń
  9. Fajnie mieć takie wspomnienia. Mnie religia i kościół od dzieciństwa kojarzyły się z czymś odświętnym/wymuszonym/nieszczerym. Nikt nawet specjalnie przede mną nie udawał, że traktuje to na poważnie. Moje dzieci natomiast chyba ateizm wyssały z mlekiem matki. Może coś je omija, ale cóż ja na to poradzę - trudno żebym teraz udawała wiarę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie widzę powodu dla którego miałabyś ją udawać. Zresztą udawanie tak jak niektórzy- z potrzeby obowiązku, jest wg mnie złe.
      zresztą jak widać, ja nie praktykująca, Casanowa tym bardziej, moi rodzice obecnie też nie, a Młoda mi dziś ryczy ze do ojca nie pojedzie, bo ona musi jutro do kościoła.
      Syn za to uważa że jest to mu do niczego niepotrzebne, nawet twierdzi, że on nie idzie do komunii bo niby po co.
      ale wspomnienia mam fajne, tego mi nikt nie zabierze. chyba że skleroza na starość:P

      Usuń
  10. Pamiętam czasami jak moi dziadkowie tańczyli Jesienne Róże przy muzyce z płyty...
    Z babcią chodziłam na msze do maleńkiego, barokowego kościółka nad rzeką, który pamiętał czasy potopu szwedzkiego. Miał szczęście, nie został zburzony w czasie wojny. Przepiękny. Dlatego chyba tak lubię wnętrza starych, leciwych kościołów; ciszę, niesamowite malowidła, złote zdobienia, zapach wosku, przyciemnione światło, organy... I taki niesamowity spokój, jakby czas się zatrzymał na zawsze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to są takie chwile, które warto zapamiętać.

      Usuń
  11. Pięknie piszesz o Babci. Też miałam taką ukochaną Babcię, była cudownym, dobrym i ciepłym człowiekiem. Odkąd odeszła bardzo mi Jej brak.

    OdpowiedzUsuń

Miło by było jakbyś zostawił komentarz, chyba że jesteś trollem to spadaj