Dzisiejsze bieganie ukończyłam.
Nie byłam ostatnia, po mnie był jeszcze dwulatek z ojcem :)
Ale samopoczucie od razu lepsze, warto było.
Po biegu obowiązkowa wyprawa na " mój" staw kąpielowy- powoli zaczyna temperaturą woda przypominać Bałtyk:)
Później pojechaliśmy na rolki, ja truchtałam a dzieci jeździły.
A wieczorem spotkanie z Żoną i Drugą Żoną.
Było bardzo sympatycznie :)
W tym roku udało nam się też bawić na kolejnym już XVI Jubileuszowym Zlocie VW Garbusa & CO w Przybrodzinie. Zlot odbył się w miniony weekend.
Pogoda dopisała.
Towarzystwo też.
Byle do Przybrodzina!
Jak mi dobrze z tym co robię.
Mimo zmęczenia,
Mimo tego, że jak przychodzi piątek to jestem przeżuta i wypluta:)
Lubię pracować wśród kobiet w ciąży i tych po porodzie.
Bywa różnie bo tak już w życiu jest ale ogólnie jest mnóstwo dobrej energii, miłe koleżanki, cudne dzieci i przesympatyczne pacjentki:)
Jedyna myśl która mnie męczy to taka że pora byłaby uczyć się do egzaminu...
A ja nie mogę się zmusić:)
Życie z nastolatką przypomina trochę życie na stoku wulkanu.
Nigdy nie wiesz kiedy i jak wybuchnie.
Dwa dni spokoju i nagle księżniczka zamienia się w potwora...
Na zmianę : pięć minut miłości, pięć nienawiści.
Nigdy nie podejrzewałam że, moja własna córka podniesie mi ciśnienie do tego stopnia że, będę płakać z bezsilności w słuchawkę mojemu ex mężowi.
Była awantura w poniedziałek, kolejna dziś.
Mimo że próbowałam zachować stoicki spokój, schodziłam dziecku z drogi, używałam racjonalnym argumentów, ewakuowałam się z jej młodszym bratem do naszej ( mieszkalnej)piwnicy..
Bomba wybuchła, posiało się zniszczenie a teraz...
Po długim tuleniu, zapewnianiu że mnie kocha i że ona JUŻ NIGDY!!! ( czytaj do 7 rano) tak się nie zachowa, nastała długo oczekiwana cisza...
A dziś podobno dzień bez przekleństw...
a ciśnie się na usta...
Byłam ostatnio na spotkaniu " Między nami Kobietami" które odbyło się w " Mateczniku" miejscu które stworzyły moje koleżanki Doule.
Na to spotkanie została zaproszona bardzo ciepła i sympatyczna dziewczyna, Katarzyna , która opowiedziała o swoim macierzyństwie.
Tym bardzo wczesnym - w wieku 19 lat i późnym w wieku 44 lat.
Słuchało się bardzo dobrze, było mnóstwo wzruszeń i śmiechu.
Wnioski - każdy czas na macierzyństwo przynosi inne doznania.
Rodząc dziecko wcześniej można borykać się z przeciwnościami ze strony szkoły, brakiem akceptacji ze strony najbliższych, lękiem o przyszłość zawodową.
Rodząc dziecko późno - w czasie kiedy się jest już " ustatkowanym" wydaje się że inne sprawy wychodzą na plan pierwszy - lęk o zdrowie dziecka i swoje, to czy się podoła wychowaniu i czy starczy czasu.
Bardzo mi się podobało to spotkanie i pełen szacun dla pani Katarzyny że potrafiła tak cudownie opowiedzieć o emocjach, radościach i trudach macierzyństwa.
Na kolejne spotkanie " Między nami Kobietami" zapewne również się wybiorę.
Wychowawczyni Eweliny poprosiła mnie na początku roku o zorganizowanie wycieczki.
Od samego początku myślałam o zabraniu 6- klasistów do otwartego w tym roku Laboratorium wyobraźni.
Jest to poznańska mini wersja Centrum Nauki Kopernika. Laboratorium znajduje się na terenie Poznańskiego Parku Naukowo Technologicznego UAM.
Zajęcia podzielono na trzy części :
- budowanie i walki robotów,
- pokaz i zabawa za pomocą eksponatów z fizyki, hydrostatyki, optyki, akustyki.
- pokaz w Planetarium
Zajęcia bardzo ciekawe.
Polecam wszystkim kobietom ćwiczenia dna miednicy.
Zapobiegają ( czasami przyczyna tkwi w rozciągnięciu więzadeł) wielu dolegliwościom: nietrzymaniu moczu, zaparciom, bólom pleców, mogą być przyczyną bolesnych miesiączek.
Byłam dziś na warsztatach z fizjoterapeutkami które omawiały jak prawidłowo je wykonywać.
Przy okazji wracając z tych zajęć zrobiłam sobie bardzo długi spacer.
Na tyle długi że zdążyła zasnąć mi córka zanim wróciłam.
I dobrze bo powtórki z wczoraj bym chyba nie zniosła.
A tak przynajmniej poukładałam sobie w głowie strategię na kolejny dzień.
Uzupełniam:
no nie jest to idealnie to co mówili na zajęciach ale nic lepszego nie znalazłam
Czasami są takie dni że wszystko mnie przerasta.
Dziś może nie wszystko - ale dziecko to mi podniosło ciśnienie do granic wytrzymałości.
No i jeszcze drukarka która przestała działać a muszę szybko wydrukować pismo, no ale będzie musiało poczekać.
No i spóźnia mi się miesiączka - w ciąży nie jestem ale moje cykle zaczynają przekraczać 38 dni co mi się nie zdarzało - początki klimakterium...?
Tak się zastanawiam czy ja byłam taka upierdliwa jak wkraczałam w okres dojrzewania czy nie?
Moja córka robi się STRASZNA!!!!
Zaczynam się obawiać czy ja to zniosę.
A i jeszcze jestem przeziębiona i bolą mnie zatoki.
Idę spać.
Dobranoc.
W pracy nadal bardzo mi się podoba, przyjeżdżam z mojej trasy zamieniam się w pomoc kuchenną: kroję warzywa, lub pakuję sałatki, albo po prostu zmywam naczynia, których jak to w kuchni jest sporo.
Ale atmosfera całkiem przyzwoita, szefowa w porządku, współpracownicy również bez zarzutu, cudownie.
Dzieci się uczą jak na razie pilnie,
rower naprawiłam, nie zapłaciłam majątku:)
W wolnych chwilach spaceruję, czytam oglądam bzdurne programy w TV, moim ostatnim hitem są małe amerykańskie królowe piękności ( tytułu nie pamiętam)
i Wielkie wesela amerykańskich Romów ..
tak że ten no tego,
ambitnego lub dobrego kina nie polecę chwilowo:)
a w sobotę kolejny koncert, tym razem planowany!
No na tą chwilę jedna kłótnia z córką tylko, ale to pewnie dlatego, że kilka rzeczy z okazji nowego roku szkolnego udało się jej wycyganić ode mnie.
No ale czego to człowiek dla tych dzieci nie zrobi.
Na szczescie Olek stwierdził że oprócz podstawowych przyborów szkolnych i KONIECZNIE kredek bambino nic więcej nie potrzebuje.
No, jeszcze marzy mu sie pistolet na kulki na jutrzejszym wielkim festynie.
Cóż chyba spełnię marzenie dziesięciolatka:)
A w pracy oprócz tego że dramatycznie siadła mi sprzedaż to coraz bardziej mi się podoba.
Zostałam dopuszczona do przyrządzania prostych rzeczy w kuchni!
Rozpoczął się kolejny rok szkolny.
Dzieci nadal bawią na wakacjach, ale niezbyt dużo mam do powiedzenia w tej kwestii albo nie chcę po prostu psuć ich relacji z ich ojcem.
Zaczynam powoli tęsknić, chociaż jak sobie przypomnę awantury przed wyjazdem to trochę mniej.
U mnie nerwowo, niestety dużo w tym mojej winy, ale podobno co nas nie zabije to wzmocni, phi, phi...
Myślę intensywnie o tym i o tamtym i nie umiem ogarnąć wszystkiego w całość.
W pracy dobrze, chociaż od jutra zmiany.
Nie wiem czy na lepsze.
Z sukcesów przygotowałam moją pierwszą w firmie sałatkę i podobno jest całkiem niezła.
Internet mam tylko w komórce, ciężko się pisze.
No i idzie jesień, czuję to w powietrzu, po za tym za oknem nadciąga burza.
A mi jakoś tak lato zbyt szybko minęło.
Dziecko wyszło ze szpitala, wakacjowac będzie u ojca swego. A ja odpoczywam po ciężkim weekendzie.
Dobrze że już po:)współczuję tym co z dzieckiem tygodniami w szpitalu. To jest straszne.
Tym bardziej że trafiły mi się pielęgniarki) ludzie i pielęgniarki - które minęły się z powołaniem.
Wczoraj wmawiałam sobie że pozytywne nastawienie jest w stanie spowodować że kłopoty jakoś się rozejdą po kościach.
Poparzony tata się goi, Mamie rozwalona głowa też, rower odstawiłam do komórki po tym jak przerzutki wkręciły mi się w koło a ja efektownie przeleciałam przez kierownicę.
Dzis rano dziecko wylądowało w szpitalu a ja w tym czasie byłam 40 km od domu na zakrapianym koncercie.
Za dwa tygodnie mam sprawę w sądzie przed którą odczuwam irracjonalny strach. Albo mnie opuści ta czarna seria albo po prostu muszę przestać się przejmować co nie?
ps. Po za tym jest ok
Dni ostatnio wyglądają tak samo, nie wiem dlaczego.
Czasami zdarzają się miłe i niespodziewane spotkania - wczoraj takie było - krótko ale miło było :)
Dzisiaj od rana choruję, nie wiem czy coś mi zaszkodziło czy to po-prostu skutki uboczne comiesięcznych dolegliwości.
Ale mimo złego samopoczucia wybrałam się z Żoną, jej mężem i dziećmi nad jezioro i spędziłyśmy cudowne popołudnie i wieczór.
Z drugą Żoną niestety nie spotykam się już tak często jak bym chciała, ale widać nie ma takiej potrzeby.
Szkoda, bo bardzo ją lubię, mimo że charaktery mamy inne, ale cóż na siłę nikogo się nie zmusi.
Na szczęście na brak fajnych, wesołych i życzliwych znajomych nie narzekam.
A w sobotę wybieram się do Pseudonarzeczonego na koncert :)
A co!