Wczoraj w pracy święto jakieś, zafundował nam holenderski szef kolacje. Podobno nie wydarzyło się to nigdy wcześniej.
Tak sie objedliśmy że sił na prace nie zostało.
Dziś ciężki dzień, ciśnienie wariuje.
Holendrzy wygrali mecz. Podczas meczu nikogo nie było na ulicach, żaden samochód nie jechał, oprócz nas wracających z pracy.
Już w myślach pakuje walizki.
W sobote ostatnia imreza z moimi emigracyjnymi wariatami.
A dziś - dobranoc.
Futi, fracaj :)))
OdpowiedzUsuńwidać, dobra z was ekipa :)
OdpowiedzUsuń