piątek, 8 czerwca 2012
Spędziłam miły wieczór z Moimi Żonami.
Mężowie oglądali mecze, a my przy piwku i grillu.
I przy muzyce. Starym Polskim rocku, bluesie, muzyce francuskiej i innych takich.
Dzieci bawiły się, mniej lub bardziej zgodnie.
Zachodzące słońce malowało piękne błękitno- różowe obrazy.
Znowu byłam szczęśliwa.
Chociaż przez chwilę.
Piękne te chwile.
po francusku - tak śpiewa szczęście:
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Uwilbiam Zaz, chociaż nie znam francuskiego i ni w ząb nie wiem, o czym śpeiwa, odbieram jej energię i muzyka po prostu w moim ulubionym klimacie.
OdpowiedzUsuńPiszesz, że poczulaś się szczęśliwa, chcoiaż przez chwilę - tak to już jest z tym szczęściem, że to jest zbiór takich momentów tylko, nie ma takiej możliwości, żeby być przez cały czas w takim stanie, chyba, że na jakichś prochach.
Ja też nie rozumiem o czym śpiewa ale tyle energii i radości w tym jej śpiewaniu że kojarzy mi się ze szczęściem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!