Balangowy weekend zakończony.
Teraz już tylko grzecznie do łóżka.
W piątek utknęłam u sąsiada na degustacji Stocka z Tigerem.
Pyszne, bardzo.
Wczoraj wypucowałam pokoje, zrobiłam obiad i z niecierpliwością czekałam na koncert.
Czasami tak bywa, i tym razem własnie było, że jak się na coś czeka, to czekanie lepsze niż wydarzenie.
Gomor zagrał poprawnie.
Niestety nic poza tym, że poprawnie.
Brakowało energii i świeżości.
Poprzedni koncert był zdecydowanie lepszy. Lepsze były nawet ich supporty.
Teraz chłopcy niby dawali z siebie wszystko, nie wiem, może fakt ze wokalista był trzeźwy jak nigdy, albo my mieliśmy za mało procentów?
Na szczęście towarzystwo dopisało, było wesoło i zabawnie.
Tylko to ratowało to wyjście na miasto.
Na koniec poszliśmy jeszcze na kolacje, do Mexicany nas nie wpuścili z powodu późnej godziny.
Kebabownia, jedna z wielu na Starówce, była bardziej przyjazna.
Kebab barani pyszny, ale ostry... Palił dwa razy.
Śnił mi się nawet w nocy.
Dziś leniwa niedziela, kawa u Żony, po południu odwiozłam "Narzeczonego" do domu, po drodze zajeżdżając na obiecaną przez niego kolację.
Za dwa tygodnie kolejny maraton balangowy, w czwartek jeden koncert, w sobotę drugi.
Kazanie na dziś:
Jak go nie kochać?
najczęściej czekanie jest lepsze od tego, na co czekamy:))
OdpowiedzUsuńmimo wszystko czuję niedosyt. Mam nadzieje, że kolejni znajomi zagrają lepiej.
UsuńA w Mexicanie uwielbiam jabłecznik, choć sernik podawany przez Zorro też ma swój urok(niestety gorsz smak):))A taki kebab, co to boli dwa razy - to Sołtys by był zadowolony:)
OdpowiedzUsuńja tam jadłam jakieś owoce morza i jakieś owoce morza i wypiłam dużo piwa:) ale niestety nie wczoraj.
UsuńMiśka, zamówiłam kiedyś Zorro nie wiedząc jaka to atrakcja, no i się zdziwiliśmy i śmiechu było co nie miara:)
Usuńjak nam zorro na sale wparował ( nie my zamawialiśmy) to prawie pod stół wjechałam:)
Usuń