Smutno mi i źle.
Czasami chciałabym uratować cały świat.
Boli mnie wręcz fizycznie cierpienie, ból, niedostatek innych.
Uciekam przed swoim bólem, lękami, strachem i żyję czyimś życiem, wcale pewnie nie lepszym i nie gorszym.
Jak pracowałam w szpitalu, na oddziale IOM, żyłam tylko tą pracą.
Owszem, było po pracy inne życie, ale to co działo się na oddziale, wlekło się za mną i wgryzało się w moją prywatność.
Ale wtedy miałam poczucie że to co robię jest ważne i dobre.
Robiłam to dla innych i dla siebie.
Dyżur, z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku dawał mi satysfakcję.
Niestety wszystkie porażki, śmierć pacjentów, siedziały we mnie jak drzazga.
Ale kochałam to i to była moja droga.
Teraz ciężko jest na nią wrócić, im starsza jestem tym bardziej leniwa i więcej we mnie lęku.
Pracuję w zawodzie który wybrał za mnie były mąż.
Zaszłam w ciążę, praca na etacie w szpitalu, ze zmianami nie wchodziła w grę przez jakieś trzy lata, do czasu aż Młoda nie poszła by do przedszkola.
W międzyczasie, z zaskoczenia pojawił się Syn, i wszystko się zmieniło.
Nawet się nie spostrzegłam, kiedy wygasły prawa wykonywania zawodu, a ja w obecnej pracy siedziałam po uszy.
Casanowa, niestety siedział już zakochany po uszy, czego nie zauważyłam, lub nie chciałam.
Cóż kochanka, nie była pierwsza i pewnie nie będzie ostatnia. Bolały te panienki, ale w swojej miłości i naiwności tego nie widziałam.
Ale teraz, to już jej problem.
Teraz żyję z dnia na dzień, nie wybiegam w przyszłość, już nie snuje marzeń, coś straciłam.
Czasami żal.
Nie wiem, może wrócę do zawodu, ale na razie pomagam innym jak mogę i w tym się spełniam.
Wychowuję dzieci, opiekuję się rodzicami, czasami się od tego wszystkiego oderwę.
I tyle, albo aż tyle.
Żyję.
.NAM WSZYTKIM DO PELNEGO SZCZESCIA POTRZEBNA JEST MILOSC MEZCZYZNY..NIE TYLKO MILOSC DZIECI..RODZICOW CZY PRZYJACIOL...ZNAJDZIESZ TE MILOSCC W NAJMNIEJ OCZEKIWANYM MOMENCIE...CZEGO ZYCZE CI Z CALEGO SERCA..NIE SMUC SIE..PROSZE.
OdpowiedzUsuńwitam, ta miłość mężczyzny to trochę tez przereklamowana, to nie to czego mi najbardziej żal że nie mam.
Usuńczasami wydaje mi się, że lepiej nie snuć planów. mniejsze rozczarowanie, jeśli nic z nich nie wyjdzie. niestety nie znam przepisu na udane życie. ostatnio sama je sobie komplikuję.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam.
lubimy komplikować.
UsuńPozdrawiam!
Nawet jeśli wykonujesz teraz inny zawód - w pewnym sensie - z przypadku, to przecież radzisz sobie, utrzymujesz siebie i dzieci, i - o ile dobrze rozumiem z innych postów - jeszcze dajesz ludziom pracę. Zyjesz - i to jest bardzo dużo. A że inaczej patrzymy na świat mając 20 lat, a inaczej (przykładowo, bo nie znam Twojego wieku) - 35, to normalne. Ja też kiedyś byłam przekonana, że facet jest potrzebny do szczęścia;))
OdpowiedzUsuńe nie, facet jest potrzebny do innych rzeczy, szczęście od niego nie zależy,
Usuńczy ja sobie radzę? no, nie radzę ( albo sobie tak wmawiam?)i tu jest problem.
Przywitam się cytatem z Kubusia Puchatka:)
OdpowiedzUsuń""Jezeli niezrecznie ci odwiedzic przyjaciol bez specjalnego powodu, powiedz im, ze przychodzisz zyczyc im Bardzo Szczesliwego Czwartku. "
Wpadłam tutaj i zostanę , bo ujmujące są twoje refleksje futrzaku:)
Witam serdecznie!
UsuńHej! Możliwość powrotu do zawodu- to jest zawsze jakaś nowa perspektywa! może warto?
OdpowiedzUsuńMyślę nad tym od paru miesięcy.
Usuńrozumiem ten ból.
OdpowiedzUsuńi co dalej z tym życiem zrobić.
UsuńMoja kolezanka, wiosen 45, wlasnie sobie uswiadomila, ze najbardziej by chciala byc pielegniarka i konkretnie pomagac konkretnym osobom. Jest pania z wyksztalceniem politechnicznym, coraz gorzej sie odnajduje w swiecie. Jakos tak mamy wpisane w swoje istnienie to niezadowolenie, tak mysle.
OdpowiedzUsuńMoże masz rację, dziś mam doła, chyba przed kolejnym poniedziałkiem spędzanym nie tak jak sobie bym to wyobrażała.
Usuńwiesz, czytalam kiedys, ze tylko jakies 3-5% osob na swiecie laczy pasje z zyciem zawodowym. Nawet jak dolaczysz do tego innosoby, ktorym zwisa, odwalaja swoja robote w budowlance i wracaja do domu napic sie piwa, to ciagle zostaje ogromna grupa ludzi, ktorzy spedzaja czas nie tak jak by chcieli. Moze warto to zmienic, ale statystycznie - mala szansa.
UsuńOjej, wiem, ze brzmie pesymistycznie, nie o to mi chodzilo. Wrecz przeciwnie.
no pociecha to nie była, ale rozumiem co chciałaś powiedzieć.
Usuńtrzymam za powrót do zawodu, który Cię satysfakcjonował, jeśli to jest faktycznie to, co by przyniosło więcej szczęścia. pamiętaj: wszystko jest możliwie.
OdpowiedzUsuńco jest w tym momencie największą barierą? xxx
barier jest mnóstwo, większość do przeskoczenia, ale niestety potrwa to jeszcze.
UsuńGłówną, niestety pieniądze, bo żeby zacząć musiałabym pójść na półroczny, darmowy staż.
A jestem głównym żywicielem tej mojej rodzinki, alimenty niestety nie wystarczyły by nam nawet na skromne przeżycie.
ale jakoś to ogarnę.
Jak nie ja to kto?
wiem, że ogarniesz :) a raczej już: ogarniasz! jak się zrobi pierwszy krok, to potem wszystko jakos tak się samo otwiera, pojawiają się ludzie, którzy nagle oferują pomoc, kasa spada z nieba.
Usuńwyjrzałam przez okno, z nieba jeszcze nie spada:)
Usuńale prawda, wszystko jest możliwe!