Od kiedy sięgam pamięcią, zawsze mówiłam, że w przyszłości chce być lekarzem.
Koniecznie ginekologiem.
Podejrzewam, że te moje marzenia związane były z tym, że bardzo chciałam mieć rodzeństwo, moi rodzice również chcieli kolejne dziecko, niestety nie było to im dane.
Po ciąży pozamacicznej, która zagroziła życiu mojej Mamy, więcej chyba nie próbowali.
Chociaż nie wiem, w sypialni ich nie podglądałam...Niestety jestem jedynaczką.
W liceum, nie uczyłam się najlepiej, wszyscy mówili że, nie zdam na medycynę, nie dam sobie rady, wiec zrezygnowałam z zdawania na uczelnię.
Ale odkryłam położnictwo.
W studium, bywało różnie, ale byłam zafascynowana tym, czego się uczyłam.
Praktyki, porażka, osiem godzin mycia podsuwaczy i słuchania wyzwisk położnych pracujących na oddziale.
Nie na każdych praktykach tak było, ale zdarzało się że odechciewało mi się wszystkiego.
Egzaminy końcowe zdałam bardzo dobrze i poszłam do pracy.
W pracy, mimo początkowego strachu, czułam się dobrze.
Pracowałam na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej, zwanym potocznie IOM-em.
Opiekowałyśmy się tam ciężarnymi z powikłaniami, położnicami w stanie zagrożenia życia i kobietami po zabiegach ginekologicznych.
Panowie też się zdarzali.
Mieliśmy jedną trzy łóżkową salę z respiratorami, drugą dziewięcio-łóżkową dla " zwykłych" pacjentek po operacjach.
Na tej większej sali, niestety, oprócz tych dziewięciu na łóżkach, bywało jeszcze drugie tyle na wózkach, na szczęście większość przebywała tylko do czasu aż minie działanie znieczulenia.
Koleżanki w pracy ( koledzy również) i lekarze byli w porządku.
W miedzy czasie zaczęłam pracować na drugi etat w innym szpitalu, prywatnym, na oddziale ... geriatrycznym.
Jednocześnie studiowałam.
Jak teraz sobie o tym pomyśle, to sama sobą się zachwycam, że ja miałam tyle sil i chęci.
Praca była męcząca fizycznie i psychicznie, ale dawała dużo satysfakcji.
Pracowałam do momentu zajścia w ciąże, potem zmieniłam branże i zostałam pełnoetatową matką, zaopatrzeniowcem, sekretarką, handlowcem i szefową.
Mimo że, nie pracowałam już w zawodzie, bardzo często towarzyszyłam koleżankom podczas ich porodów.
Sama nie mam traumatycznych przeżyć po swoich porodach, wiec łatwiej mi nie przekazywać negatywnych emocji, niż tym kobietom które rodziły w bólach.
Młodą urodziła się w znieczuleniu Z-O, czego żałuję trochę, bo nie bolało nic. Naprawdę nic.
Zupełnie nic nie czułam, w efekcie lekarz mi ją wypychał z brzucha.
TCW urodził się szybko, bez żadnych środków przeciwbólowych.
Po godzinie od porodu już poszłam się wykąpać, a po trzech dniach wróciłam do pracy.
Jedna z moich Żon urodziła dwójkę dzieci w mojej obecności i przy mojej małej pomocy psychicznej.
Kilka koleżanek również chętniej brało mnie, niż mężów jako osobę towarzyszącą.
Zajmowałam się już wiejskimi noworodkami, ciężarnymi i tymi co chcą zajść w ciąże również.
Lubię to.
Myślę, że może to będzie to.
Nie dowiem się jak nie spróbuję.
Mocno trzymam kciuki. Robić zawodowo coś co się naprawdę lubi, coś co daje prawdziwą satysfakcję to wielkie szczęście.
OdpowiedzUsuńDla mnie bomba.
OdpowiedzUsuńjak ja rodziłam- to porody rodzinne dopiero raczkowały i pomijając fakt, że ojciec mego syna nie był mężem, nie było to powszechne. Była jakaś stażystka, która trzymała mnie za rękę i do dziś jestem jej wdzięczna :)
ja miałam w karcie "stara pierworódka" czy jakoś tak. nie chcieli mnie męczyć, tym bardziej, że Młoda duża była, a u mnie problemy z oczami - miałam cesarkę. późniejsza pomoc na oddziale - żadna albo jeszcze gorzej.
OdpowiedzUsuńja też cesarzowa
Usuńfuti!
czymam kciukasy, bo fajnie jest kochać to, co siem robi':)))
och, Wy Cesarzowe:)
Usuńja kiedyś myślałam ze to jest Ciecie Carskie, nie wiem dlaczego sobie tak ubzdurałam.
aż żałuję, że już nie będę rodzić ;)
OdpowiedzUsuńtrzyma kciuki, Dulo :)
najwyraźniej masz ku temu powołanie:)
OdpowiedzUsuńoby Ci się zatem powiodło!:)
taka osoba jest bardzo potrzebna w tym , nie najłatwiejszym momencie!
piękny post
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, mam nadzieję, że Twoi rodzice nawet jeśli nie chcieli ponieśc ryzyka ciąży to jednak figlowali w sypialni ( albo i jeszcze figlują)
Po drugie byłabyś wspaniałym lekarzem, ale to, że nim nie jesteś nie znaczy, że zmarnowałaś życie czy coś tam
Po trzecie widząc twój entuzjazm zazdroszczę kobietom, które będą rodziły w Twoim towarzystwie
właśnie, ten entuzjazm. jestem przekonana, że to będzie to. widać to w każdym Twoim słowie na ten temat.
Usuńteż mnie to ujęło :)
UsuńRybeńko,
Usuńmoże i bym była dobrym lekarzem, ale już w studium zrozumiałam, że wolę być położną czy też pielęgniarką.
Jakoś praca bliżej ludzi, lepiej mi pasuje.
ha!
Usuńi żebyście nie myślały że ja taka " fajna doula" będę , to z jedną sąsiadką przy dwójce jej dzieci asystowałam i stwierdziłam że jak jeszcze raz zajdzie w ciąże i mnie poprosi TO UCIEKNĘ !!!
Ale to ponoć nie każdy z każdym może, jak w życiu.
:DDD
ze tez nikt figli sypialnianych nie komentuje :P
Usuńumkneły w tekście :D
Usuńa co do figli rodziców, to chyba coś tam, coś tam:D
figle? moje pierwsze zetknięcie z prezerwatywą :D którą zrozumiałam trochę potem :)
Usuńha ha ha
Usuńa ja staruszkow nie przylapalam, ale po kim moj temperament? :P
niestety ja przeżyłam traumę w zeszłym roku wchodząc do sypialni rodziców bez pytania:D
Usuńteraz już z piwnicy śpiewam że idę:D
no, bo w tym wieku zrobic rodzicom TAKI NUMER!!??
Usuńja kiedyś nakryłam bezpośrednio brata z żoną i to była trauma! rodziców bym wcale nie przeżyła! :P
Usuńo matko!
Usuńo co chodzi z tym seksem? Ze tak nie lubimy widziec naszych bliskich w sytuacji intymnej?
Niech ktos zrobi posta tematycznego..
nie wiem, czy nie lubimy, jest to po prostu dość krepujące, chyba.
Usuńno wlasnie, starsznie krepujace
Usuńale wlasciwie dlaczego?
ale niech sie mondrzejsze menczom
staram sie dbac, zeby mnie dzieci nie nakryly :P
to znaczy co niby robisz....gasisz światło, stawiasz deskę do prasowania z gitarą przy drzwiach, że jak wejdą to hałas je przestraszy :))???
Usuńpołączyć pasję z pracą - fantastyczne. Pięknie o tym piszesz.
OdpowiedzUsuńWiecie, jak byłam w wieku obecnym mojego syna, to mi się wydawało, że czterdziestka to już próchno i grób i jak takie schorowane starzyki mają jeszcze myśleć o tych sprawach. Więc "nakrycie" rodziców to bardziej szok, że jeszcze mogą :)
Ech, baby, zazdraszczam Wam. I życzę jak nadłużej. Ja mam posuchę chyba za karę, za rozhulaną młodość :D
strasznie fajny post, przyłączam się do opinii, szkoda że już raczej dzieci mieć nie będę, bo chętnie bym sobie urodziła z Tobą :).
OdpowiedzUsuńPrzy pierwszym nie miałam "swojej" położnej, przy drugim zmieniłam to i polecam sprawić sobie taką "futrzastą" do rodzenia.
Dopiero teraz przeczytałam oba wpisy, o zmianie, o położnictwie, o douli.
OdpowiedzUsuńKurcze Futri, tak się cieszę. Powodzenia!!!! Powodzenia po stokroć.
wiesz, to jest takie cudowne jak człowiekowi uda się w odpowiednim czasie (czyt. nie za późno) odkryć, do czego został stworzony. Ty najwyraźniej zostałaś stworzona do bycia doulą :))
OdpowiedzUsuńchyba nigdy nie za późno, chociaż pewnie z wiekiem ciężej.
Usuń:)
uwierz mi, że może być za późno - kiedy do robienia tego, co się kocha, potrzebne jest bardzo sprawne ciało. mogłabym coś o tym powiedzieć :)
Usuńwiem, ale zawsze można odkryć inną pasję, taką która nie potrzebuje sprawności fizycznej.
Usuńpasję tak :), ale mnie chodziło trochę o coś innego, o odnalezienie w sobie tego, do czego ma się największe predyspozycje i autentyczny talent :) robić to, co się kocha, robić to naprawdę dobrze i z tego żyć, czy to nie połowa szczęścia w życiu? może nawet ta większa? ;)
Usuńmasz rację:) mam nadzieję że to, co chcę robić, to jest ten mój talent.
Usuńmoże nareszcie będę czuła znowu satysfakcję z mojej pracy:)
jakoś jestem spokojna o Ciebie ;)
Usuń