Nic w tym nowym roku nie postanawiam.

Sylwester.
Było niesamowicie.
Ale nie tak, żebym chciała tam zostać do rana.
O drugiej w nocy zeszło mi powietrze przez wentyl, poczułam się strasznie zmęczona.
Jednocześnie szczęśliwa, że jedyny nocny autobus odjeżdża za pół godziny.
Do domu, do dzieci!
Lubię imprezy, ale nic na siłę.
Potańczyłam, porozmawiałam, pośmiałam się.
Poznałam nowych fajnych ludzi.
Po północy zadzwonił mój " Pseudo narzeczony" z życzeniami noworocznymi i z pretensją dlaczego nie spędziłam tej nocy z nim.
Nawet o tym nie pomyślałam, On nie zaprosił, widać tak miało być.
I o dziwno nie było mi z tym źle.
Chociaż jak wszyscy na imprezie życzyli mi w przyszłym roku, miłości, to było mi dziwnie.
Aż tak widać,że mi jej brak, czy po prostu samotna kobieta nadal jest uważana za niepełną?
Lepiej być z kimś, kto nie spełnia oczekiwań? Lepiej być z kimkolwiek?
Czy lepiej być samej?
Odpowiedz jest prosta.
Przyjdzie kiedyś taki dzień, że się zakocham.
Nie będzie to ideał, ale będzie to ktoś kto będzie mi bliski.
Wierzę w to.